Posty

pożegnanie z blog.onet.pl

Kiedy dowiedziałem się, że onet zwija blogowy interes miałem poważne wątpliwości co zrobić ze wszystkimi wypocinami które tu opublikowałem. Z jednej strony szkoda mi było ” tego wszystkiego”, a z drugiej nachodziły mnie myśli, że może tak ma być. Koniec blog.onet byłby dobrym końcem… wielu rzeczy. Dostałem jednak sporo wiadomości i właściwie żadna nie dotyczyła kontynuacji bloga a jedynie archiwizacji tego co zostało opublikowałem do tej pory. I wiecie co? Przynamniej tyle jestem Wam winny. Wszystkie dotychczasowe wpisy pojawia się (czy juz się pojawiły) pod adresem https://spox-spoi.blogspot.com/ Narazie mam pewne problemy techniczne ale proszę o cierpliwość. W razie wątpliwości i pytań proszę o kontakt mailowy: Tomek zlosliwe.wiadomosci@gmail.com * Jeśli chcesz być informowana/y o pojawieniu się STARYCH i NOWYCH postów na blogu https://spox-spoi.blogspot.com/ proszę o wiadomość na adres tomek.89@op.pl * (jeśli posiadam już Twojego maila – nie musisz tego robić) Jeśli c

9 grudnia 2006, czekaj, aż wiatr się zmieni

Ciepły grudniowy wiatr. Zaprzeczenie sam w sobie.  Chłopak i Panna A. czekają na autobus który spóźnia sie juz dobry kwadrans.  Nie mówia nic. Katem oka jedno patrzy na drugie z usmiechem. Powiew rozwiera jej włosy.  Wskazówki jej zegarka docieraja do 8.  Śmiejąc się głośno odchodząc z przystanku. Minuta za minutą. W ciszy piją ciepła czekoladę z wysokich szklanek.  Złoto-czerwone girlandy nad nimi.  Patrzą ciągle w swoje oczy. Zielone-błękity. Śmieją się. Absurdy 17-latków. Panna A wydyma karminowe usta. Mruży , jak kot oczy. Niebieskie głębie. Ogarniona niesforne kosmyki opadające na twarz , na biel policzków.  Ciemno-czarne włosy związane fioletową gumką . tenczowy nastrój. Wychodzą. Niesforny wiatr próbuje ukraść jej wielokolorowy szalik.  Chłopak łapie go, jednocześnie obejmując Pannę A. Minuty zmieniają się w godziny. Jego usta zatrzymują się tuż nad jej karkiem.  Jej zapach. Jej ciepło.  Chłonie, chce pami

24 listopada 2006, ślepiec w kręgu światła

czyli historia  pewnych czwartków *** Książka. Zatoczyła łuk w powietrzu i upadła na podłogę. Bez okładki , pożółkłe broszurowe wydanie, pełnie zapachów ludzi którzy ją czytali , miejsc w których bywała. „ Noce paryskie” Nicolas Edme Restif de la Bretonne.  Wydane w maju 1981.  Printed in Poland. Kartkuje. Natrafiam na kanibali. Zaciekawiony zaczynam czytać. Dedykacja bliska, pierwsze zdania , sprawiają ,ze książka zostaje moją nową biblią. Pierwszy rozdział czytam po dwa ,trzy razy dziennie. Znam słowa , ale nie znam treści. Czytam… Czytam w autobusie , w szkole, stojąc przy oknie . Słowa XVIII wiecznego pisarza docerają do każdej komórki mojego ciała. Ja i mała pożółkła książka mamy swoje tajemnice. Tajemnice pierwszego rozdziału. Dozuje sobie ta przyjemność. To był czwartek…. *** Chłopak nuci pod nosem Verdiego. Ostatnio za dużo klasyki.  Aż sam tęsknie za polskim hh. Ale narazie nie znalazł nic godnego uwagi. Trzecia lekcja chyli się ku końcowi. Jeszcze tylko 3

18 listopada 2006, pył (wszech)świata

- znów tu ? - tak. - to się chyba nigdy nie zmieni - nigdy.   *** Gdy otworzyłem kopertę  i przeczytałem kilka zdań wydrukowanych na źle działającej  drukarce , zupełnie bezwiednie zacząłem sie pakować. Buty, koszulkę, ochraniacze.  Dopiero później dotarła do mnie treść która znajdowała sie na kartce o formacie A4. Usiadłem na łóżku i przez dłużą chwilę myślałem o niej.  Pomyłka ? Możliwie wątpliwe.  Nowy trener. Nieczytelny podpis.  Powrót do przeszłości , która tak kochałem, która była jednym z najwiekszych nieszczęść  w moim życiu.  Zapiąłem czarno-zieloną torbę i poprosiłem rodzicielkę by mnie odwiozła. Hala pachniała sama sobą. Mieszanina potu , odoru starych butów , determinacji i wysiłku.  Większość  znajomych twarzy. Parę nowych , lekko przerażonych. Kilka skinięć głową,  żadnych uśmiechów. Pamiętają chyba moje słowa.  Postać w czarnych dresach pumy. Niższy od reszty, dużo starszy, o wiele lepiej zbudowany. Z uśmiechem kiwa do mnie głowa. Mam ochotę zadać mu setki

10 listopada 2006, jesień wątpliwości

Deszcz uderza o szybę. Stoję przy oknie z kubkiem kawy. Patrze na świat za oknem (w białych skarpetkach). W tle Vivaldi – Autumn. Jesień. Jesień wątpliwości. Patologicznie uśmiecham się. I gdybam spokojnie. Wyjechać nie wyjechać?  Kochać nie kochać?  Trwać czy zniknąć? Z uśmiechem stwierdzam ,ze wiem dlaczego jesienią jest najwięcej samobójstw. Za dużo czasu , na uwalnianie myśli. *** MzK. Moja ulubiona linia ,może pamiętacie ja z mojej „opowieści o skośnookiej”. Miałem zamiar czytać Kinga , i pozwalać by Mali Ludzie w Żółtych Płaszczach opanowali mój umysł Ale zanim otworzyłem książkę zobaczyłem właśnie skośnooką . Wtulona w siedzenie , w granatowiej kurtce przyglądała się światu za oknem. Ładna , bardzo ładna. Ujawnia się moja miłość do  Azji. Przyglądam jej się długo , aż w końcu łapie mój wzrok. Pamięta ? Sam nie wiem. Uśmiecham się Odwzajemnia uśmiech. Chce do niej podejść.. tak zupełnie bez powodu, bo nie pamiętałem o jej książce która leży u mnie w domu. Ale gdy ja wstaje

4 listopada 2006, zgniecione myśli

Robię sie coraz bardziej Tomkowaty. łasy na miłe słówka. Kuszenie kobiet. tak po prostu , bez głebszego zastanowienia. Czekoladowe ptasie mleczko , należące do przeszłosci. Bolace palce od skakania po klawiaturze. myśli stłocznone , zgniecione które ulatuja gdzieś nademną. Nielubiany Danio do jedzenia. Cukru , cukru ! Zmian pełno. pozytynie nastawienie. tesknie za ciszą Chciałbym sie „zakochać” , szaleć za ładną dziewczyną, za znaną i nieznaną. A nie potrafie. Tomkowieje .  (fragment mojego maila do Wtorkowej) *** Widziałem dziś A.  Szła z zakupów. Dwie ciężkie reklamówki.  Ciepła kurtka. Różowe nauszniki. Buty adidasa, wydające niesamowite odgłosy. W takich absurdalnych chwilach , wiem , duszą,,dlaczego ją kocham.  Prosta sylwetka , rumieńce od zimnego wiatru, wysoka, szczupła, całkowicie nie idealna Tak bardzo chciałbym o niej dziś zapomnieć. Wymazać ,ze swojego życia. Nie pamietać tego co było.  Chciałbym zapełnić pustę po niej kimś i

27 października 2006, gorycz pełna szczęścia

Patrzymy na innych ludzi, czasami nawet nie patrzymy i oceniamy. Klasyfikujemy i wrzucamy do szuflady z napisem biedny , bogaty , mądry głupi. Robimy to, czy tego chcemy czy nie. Przeczytałem na jednym z blogów historie :  [[ „Pewnego, chłodnego dnia, wyszłam z domu o godzinie 7.30.  Przede mną, dwóch panów sprzątało ulicę z jesiennych liści, Idąc wolnym krokiem, przez środek parkingu samochodowego, nagle wyprzedził mnie mały chłopiec. Wyglądał na ucznia klasy czwartej szkoły podstawowej. -Cześć tato! – krzyknął do człowieka, który zamiatał ulicę. -O, cześć! Już wychodzisz? -Tak. -A kluczyki wziąłeś? -Wziąłem. Mężczyzna uśmiechnął się do swojego syna i ponownie zajął się swoimi sprawami. Wtedy, pierwszy raz pomyślałam: „Muszę się uczyć” Łezka trochę zakręciła mi się w oku, ponieważ nigdy nie rozumiałam jak to jest mieć biednych rodziców. Nie chciałabym, aby moje dzieci mówiły do mnie „cześć”, kiedy to ja zamiatam ulicę. No cóż, mój tatuś wciąż mi powtarza, że jak nie będę się uczy

21 października 2006, cichym ścigałem ją lotem

Gdy miałam 6 czy 7 lat zachorowałem na szkołę muzyczną. Widziałem siebie w czarnym fraku , grającym na wielkim koncercie Chopina.  Klasa fortepianu. Przez pierwszy rok nikt nie wierzył ,że cos z tego może być , ostatni semestr sam zadawałem sobie pytanie : Co ja tutaj robie ? A później były lata ze sportem. Pływanie i siatkówka,boks,hokej , karatę , lata treningów, satysfakcja z wygranej i gorycz porażki.  W gimnazjum :fizyka. Z dziwną zaciętością rozwiązywałem zadania , sukces i samo rozczarowanie płynące z niego. Liczyłem na radość, a jej nie było.       Przez dwa lata z samej przyjemności pisania pisałem. Im tekst mniej podobał mi sie mi tym bardziej ‚czytelniką’ .   Dziwna zależność, bo właśnie jedno z tych kiepskich wygrało konkurs. Pojawiła sie A. i nie mogłem pisac. Blokada.  Aż do wczoraj . Usiadłem napisałem. Poprostu. Żadna wielka literatura.  Opowiadanie „ Człowiek jakich wielu „ *.  Pisze dla siebie po to by czytali mnie inni.    Lubie MZk. Te tłoki i te pustki w autob