16 czerwca 2006 kompot ze śliwek

Gorąco. Dwadzieścia pare stopni w cieniu. 
Leże na trawie, prawie jak na sawannie. Szaro-żółta trwa kołysze sie w rytm powiewów wiatru. Duszne powietrze przykrywa mnie jak niewidzialny koc. 

Tuż obok mnie w trawie przedzieraja sie prawdziwe lwy – moje psy. 
Niebo oślepia, jakiś ptak spiewa w górze. Z kuchni czuje zapach ciasta drożdżowego , z rabarbar. Oczami wyobraźni widzę w dzbanku z białego szkła gesty kompot ze śliwek.

Potrzebne mi to było. Zebrałem myśli. poczułem sie jak dziewięcio latek. Przed południe u babci. Objedzony , wróciłem do swojego miasta, gdzie falujący asfalt i lekko szare niebo , przestały mi sie podobac. 

Lubie je ale wtedy kiedy nie dusi mnie jego zapach, kiedy gorace powietrze uderza moją twarz. A woda z lodówki smakuje tak jakby stała cały dzień na słońcu. 
Uroki duzego miasta.

Siedze sobie w pokoju popijam mrożoną herbatę i pozwalam ,zeby przeciąg przynosił zimne powietrze. Fajnie uczucia… ale chyba nei o tym miałem pisać .
Siedząc sobei w tym babcinym ogródku , doszły mnei znów mysli na jej temat. Obsesyjnie za nia tensknie , ale nie potrafie sprawic zeby spojrzała na mnie inaczej. 

Tak jak kiedyś. 
Chciałbym tak jak rok temu , przeszkadzała mi w czytaniu komisków. Chciałbym, zeby zupełne nieświadomie dotykała koniuszkiem swoich palców mojej skóry

Obłędnie,niezdarnie, bezwstydnie ,boleśnie zakochałem się w niej. Gdy zamykam oczy pod powiekami widze nas podczas poprzednich wakacji. Leżących na plaży wśród przyjaciół. Na miękkim piasku , o kilkanascie centymetrów poza zasięgiem słuchu pozostaluch. Wykorzystywaliśmy każda błogosławioną fałdkę czasoprzestrzeni, aby doktknać : jej dłoni, na wpół ukrytej w piachu,pełzłą ku mnie,smukłe smagłę palce kroczyły lumatycznie , coraz bliżej, potem opalizujące kolani rozpoczynało długą ,ostrożną podróz, czasem przypadkowe dotknięcie potobysmy mogli musnać się słonymi ustami.
Wspomnienia. 

Tylko. Pamietam te gesty , słowa, zapachy. Tylko po tym leżeniu dzis na trawie , pojawiły się na nich szare rysy. Pozostaja takie same, ale zrozumiałem ,ze zbyt je wyidealizowałem. Że tak naprawde , nie było tak idealnie. 
Kłutnie , słowa wypowiedziane w gniewie , teraz one daja mi jakaś siłe. Siłe która pozwala mi powiedzieć ,ze ona była miłością mojego życia. 
Własnie była. Nie ma powrotu choć bardzo bym chciał.

Finisz szkoły. Srednia , i inne duperele o tym nawet nie chce mi sie myśleć. Juz za tydzień to bedzie koniec , na 9 dni od tego momentu spakuje sie i pojade nurkować. Czy jest cos piekniejszego ?
Znalazł sie autorka anomimu. Wątpłe ramoina barwy miodu,jedwabista skóra, burza kasztanowych włosów. Na oko niecałe 160 centymetrów wzrostu, i jakies 14lat. 

Uderzyły mnie w niej usta. Wyglądały jak ssany przez chwilę lizak. Zastanawiałem sie nawet czy tak nie smakują. Istne dziecko. Chyba o niej pisał Nabokov w Lolicie. Dziecinna , w swojej wulgarności. Chłopieca sylwetka mieszająca sie z obfitym biustem. 
Przectawiła mi sie nad rzeką, kiedty to wkurzony całym światem piłem zielonego lecha. 
Czerwony kostium w białe groszki. Mocny róż na policzkach. Buty na cholernie wysokich koturnach. 
Zastanawiam sie czy ona naprawde wie wszystko o mnie. Jesli tak to dziwie sie ,ze sie nie boi. 
Nie wiem co o niej myśleć. Kręci mnie , ale tylko fizycznie. 
Kolejna. Moze nie … A zreszta …



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

pożegnanie z blog.onet.pl

9 grudnia 2006, czekaj, aż wiatr się zmieni

27 października 2006, gorycz pełna szczęścia