21 października 2006, cichym ścigałem ją lotem

Gdy miałam 6 czy 7 lat zachorowałem na szkołę muzyczną. Widziałem siebie w czarnym fraku , grającym na wielkim koncercie Chopina. 
Klasa fortepianu. Przez pierwszy rok nikt nie wierzył ,że cos z tego może być , ostatni semestr sam zadawałem sobie pytanie : Co ja tutaj robie ?
A później były lata ze sportem. Pływanie i siatkówka,boks,hokej , karatę , lata treningów, satysfakcja z wygranej i gorycz porażki. 
W gimnazjum :fizyka. Z dziwną zaciętością rozwiązywałem zadania , sukces i samo rozczarowanie płynące z niego. Liczyłem na radość, a jej nie było. 
    Przez dwa lata z samej przyjemności pisania pisałem. Im tekst mniej podobał mi sie mi tym bardziej ‚czytelniką’ .
 Dziwna zależność, bo właśnie jedno z tych kiepskich wygrało konkurs. Pojawiła sie A. i nie mogłem pisac. Blokada. 
Aż do wczoraj . Usiadłem napisałem. Poprostu. Żadna wielka literatura. 
Opowiadanie „Człowiek jakich wielu*.  Pisze dla siebie po to by czytali mnie inni.
  
Lubie MZk. Te tłoki i te pustki w autobusach. Głos kanara o poranku i jęczenia jakiegoś pijanego faceta jadącego nocnym. Świetne miejsce do obserwowania ludzi , a jeszcze lepsze do ‚łapania myśli’
Ostatnio wracając z wieczornego treningu , jadąc 113, jak zwykle gapiłem się na świat za oknem. Było prawie pusto, kilka staruszek , jakaś przytulona para, i dziewczyna stojąca z tyłu i czytająca „Klub Dantego” w oryginale . Właśnie to co czytała sprawiło ,ze nie nie zainteresowała mnie i znów pogrążyłem się w swoich sprawach.
Na jednym z następnych przystanków do autobusu weszło trzech pijanych kolesi. Łyse głowy , skórzane kurtki ,swastyki na plecakach.
Zauważyli ,ze dziewczyna jest „inna”, że ma skośne oczy i że „na pewno” nie pochodzi z polski. Zaczęło sie od komentarzy na temat „brudnych ras”. Dziewczyna nie reagowała ,dalej wpatrywała sie w książkę., choć widziałem ,ze przestała czytać. W końcu chciała wysiąść ale jeden ze skinów , jej nie pozwolił. Oczywiście nikt nie zareagował, w autobusie cisza. nic sie nie wydarzyło.
Przez moment widziałem ,ze nie mam z nimi szans. Ale później pomyślałem ,ze wcale nie musze oberwać.  Wstałem , i ze spokojem powiedziałem ,żeby ja zostawili. Wybuchnęli śmiechem. Bałem się , ale powiedziałem im co i gdzie maja sobie wsadzić.
 Uderzyć chciał mnie ten który stał najblizej. Unik, uderzyłem dwa razy. Usłyszałem mlaśniecie , pękającej chrząstka nosa. Drugi raz trafiłem w zęby. Buchnęła krew. A skini znikneli. Dziewczyna tez. Została tylko ksiażka. Wysiadłem trzy przystanki przed tym na mojej ulicy.
To było jak sen. Zero rzeczywistości. Absurdalna historia, moje zachowanie – głupia odwaga. Naprawdę głupia, bo oni nie zrobili by nic tej dziewczynie, a ja zareagowałem tak jak zareagowałem. Zwaliłbym wsyztsko na moja wyobraznie. Ale …
książka „klub Dantego” leży teraz przede mną

Lubie Was. Ludzi blogów. Tak chyba bez powodu.
Nawiązałem jakiś czas temu kontakt z panną Y, mającą problemy w miłosci. Przestawiałem jej swój swiatopogląd o miłości , o życiu. Panna Y słuchała, ale nie chciała zrozumieć, właściwie dalej nie chce. Któregoś cudownego wieczoru , po  wymianie zdań , i podaniu opinie co do jej osoby napsała, że się zabije.
Zawsze wydawało sie sie ,ze egoizm jest potrzebny , że pozwala nam życ tak jak my chcemy a nie tak jak chce od nas świat. Częściowo sie myliłem.
W uczuciach nie ma miejsca na egoizm. Szczęście bliskiej nam osoby jest ważniejsze od naszego. I właśnie po tym poznać miłość , przyjaźń. To nie jest łatwe , godzić sie ze swoim bólem po to by ktoś inny mógł być egoistą. Ale tak poprostu jest.
Szczęście A. jest dla mnie ważniejsze ,niż moje.
A czy wierzycie mi czy nie ja też szukam tej małej Arkadii , bez problemów, bez goryczy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

pożegnanie z blog.onet.pl

9 grudnia 2006, czekaj, aż wiatr się zmieni

27 października 2006, gorycz pełna szczęścia