4 listopada 2006, zgniecione myśli
Robię
sie coraz bardziej Tomkowaty.
łasy
na miłe słówka.
Kuszenie
kobiet.
tak
po prostu , bez głebszego zastanowienia. Czekoladowe ptasie mleczko
,
należące
do przeszłosci. Bolace palce od skakania po klawiaturze.
myśli
stłocznone
, zgniecione które ulatuja gdzieś nademną.
Nielubiany
Danio do jedzenia.
Cukru
, cukru !
Zmian
pełno.
pozytynie
nastawienie.
tesknie
za ciszą
Chciałbym
sie „zakochać” , szaleć za ładną dziewczyną, za znaną i
nieznaną.
A
nie potrafie.
Tomkowieje.
(fragment
mojego maila do Wtorkowej)
***
Widziałem
dziś A. Szła z zakupów. Dwie ciężkie reklamówki.
Ciepła
kurtka. Różowe nauszniki. Buty adidasa, wydające niesamowite
odgłosy. W takich absurdalnych chwilach , wiem , duszą,,dlaczego ją
kocham. Prosta sylwetka , rumieńce od zimnego wiatru, wysoka,
szczupła, całkowicie nie idealna
Tak
bardzo chciałbym o niej dziś zapomnieć. Wymazać ,ze swojego
życia. Nie pamietać tego co było.
Chciałbym zapełnić
pustę po niej kimś innym . Być szczęśliwym. Nie myśleć
obsesyjnie o poczuciu wolności, po prostu kochać. Myśleć o
niej , pannie idealnie dla mnie , o słodkim uśmiechu , ciepłym
głosie i dłoniach.
Być z kimś by czuć zapach. I robić
jak każdy zakochany tysiace głupot. Nie myśleć.
Tylko
dlaczego Ona ciągle jest w mojej glowie ? Zmusza do zadawania
tysiące pytań. Traktowanie ładnych dziewczyn jak gdyby nie
istaniały. Bo dla mnie nie istnieją.
Nawet gdy całuje się
z inną myśle o niej.
Chciałbym zapomnieć.
Znaleść kogoś kto będzie jeszcze lepszy niż ona.
***
Krawędz
basenu. Dwudziestopięciometrowy tor wyścigowy. Zielona tafla wody
trwa nieporuszona.Szerokim łukiem wyrzucam ręce nad głowe,
dostarczam tlenu do płuc. Odbijam się i przebijam tafle wody.
Płyne
w radosnym oszołomieniu. Jasnozielona woda pieni sie przed oczmai
jak zwykle. Kiedy pływam jestem sam, z dala od swiata.
Po
ośmiu tysiacach uderzeń nogami i wyrzutów ramiom śpi się bez
snów, bez uczuc , bez marzeń , strachu i buntu.
Świat
jest jedynie szerokim strumieniem napływającej na ciało wody, bez
problemów , bez wyborów.
Liczy sie tylko kolejne nawroty i
obserwuje rzad czarnych płytek na dnie basenu. .
Pływanie
jest jak muzyka, jak walce Chopina, jak sonaty Beethovena.
***
Dyrektor
wchodzi do klasy gwałtownie , bez pukania .
Rzuca , jakby ze
złościa , nazwisko jednego z szesciu chłopaków siedzacych w
klasie. Wstaje najwyższy. Trochę z cynicznym wyrazen na twarzy.
Wychodzi za dyrektorem.
Idzie wolno , po drodze poprawia
szara bluzę.
Patrzy na zegarek i liczy uciekajace minuty
lekcji.
Patrzy na buty i mysli ,ze jednak mógł ubrać
inne.
Uśmiecha sie do osób na korytarzu i z
zaciętoscią przepuszcza derektora w drzwiach jego gabinetu.
Z
zadowoleniem odkrywa ,że w pomieszczeniu nie mam dywanika. Uśmiecha
sie do myśli.
Siada wygodnie naprzeciwko niskiego meżczyzny
, siega po małego cukierka stojacego w wielkim kloszu na biurku, z
szelestem otwiera go i wrzuca papierek do naczynia.
Z
przyjemnoscią przyglada się łysiejącemu mężczyźnie miotającemu
się ze złości. Milczy czekając .
W końcu , padaja
pierwsze słowa:
- Chodzi o stypedium….
Chłopak
słucha propozycji , zalet sytyłacji. Uśmiecha sie.
Ma
wyjechać , ma rozwijać swoje zdolnosci , ma być ambasadorem
polskości na świecie.
Ale ma opuścić granice. Ma uciec
tak jak tysiace tysiecy.
Odmawia. Wysłuchuje monologu o tym
,ze marnuje szansę. Wychodzi, mijajac sie z pulchnym okularnikiem.
Odmówi ?
Chłopak wątpi.
***
Po
polecanych : 324 komentarzy , ok 10.000 wejść
ok 35 e-meili , od ludzi naprawde
ciekawych
Czasami warto.
***
Dziś
261 od zerwania.
policzone
na potrzeby własne i bloga
Komentarze
Prześlij komentarz